Znudziło mi się posiadanie!
Straciłam kawał życie po to aby obrzydliwie bogaci ludzie byli jeszcze bardziej bogatsi. Baa wypruwałam flaki. Nie mówię, że robię wszytko perfekcyjnie, absolutnie nie, ale robię za 3 osoby. Wychowałam sie w kulturze zapierdolu. Muszę bardziej, szybciej, mocniej, bo trzeba zasłużyć na to co mam.
Nie umiałam zrezygnować sama z regularnej pensji. Trzeba mi było kogoś do rozbicia bram. Sama bym sie nie zdecydowała. Odwaga mi się skurczyła. A moze to, że kiedyś byłam biedna i biedy się boję. Marzyłam długo, aby rzucić prace i wyjechać w świat. Zawsze za moment. Teraz mogę, ale o ironio nie mam siły. Mam depresje, a tam nie jest kolorowo, jest cudownie, ale w 2 tyg dzieje sie wiecej niż przez cały rok. Nie mam siły na taką intensywność, sama. Skupiam się aby odzyskać moje JA i pojadę.
Młodzieńcza odwaga to bieg za ogólnie przyjętymi celami świata, za narzuconym pojęciem szcescia: dobre studia, dobra praca, rodzina, dom, drzewo i grób. Odwaga, to co faktycznie chcę robić, co jest spójne z moimi wartościami odkryłam później. Mądra odwaga przychodzi z wiekiem i gdy już zobaczysz, ze to wcale nie jest fajna droga.
Pracowałam od 19 roku życia na etat, studiowałam wieczorami, i w weekendy aby zarobić na studia. Zapierdalałam. Był podziw jak biegłam za 4 marchewkami na raz. Cały świat klaskał, że tak sobie super radzę, no aż 4 marchewki i zero czasu na siebie. Orka. Miałam 4h na sen. Nie pamietam tego czasu.
Szybko poszłam za „dobrą” pracą, pieniądzem, prestiżem. Byłam za szybko dorosła, i to mi sie wtedy podobało. A teraz wiedze jakie spustoszenie przyniosło.
Mam 43 lata, to za późno na szalone spełnianie marzeń i za wcześnie na emeryturę. A ja właśnie teraz chcę pojechać w świat, podróżować solo z plecakiem, spać w hostelach, surfować, codziennie widzieć ocean i zachód słońca.
Mam odwrócone życie. Jak byłam młoda to byłam dorosła, a teraz jestem stara i chcę w końcu młodzieńcze przeżyć. Chcę pojechać popracować za granią. Mieszkać tam gdzie jest ocean, surfować rano i wieczorem, uczyć się hiszpańskiego, pożyć tak jak zawsze chciałam. Tylko te szepty ludzi dźwięczą mi coraz częściej w głowie. I boję się starości.
Byłam Dyrektorem, siedziałam na tych zarządu, zarabiałam i wydawałam duże pieniądze. Teraz chcę jechać do oceanu i być może kelnerką. Dziś cenię sobie święty spokój. To że nie będe już „ważną” osobą nie przeszkadza mi, ale przeszkadza światu. Wstyd sie przyznać, ale ma to na mnie wpływa. Mam dość tłumaczenia siebie światu.
Nie chcę patrzeć na świat oczami innych ludzi. To trudne, bo czasami sie waham czy nie mają racji. Czy nie będę żałować. Czasem polegam tym podszeptom. Zwłaszcza wtedy gdy moja wartość siebie jest chwiejna. Nie ufam dziś sobie.
Mam też przekonanie w głowie, że mi się nie uda. Wdrukowano mi to jakoś w twardy dysk kulturowo. A przecież zawsze Ci się udaje Kaśka !!!!!
