WSTYD

Wstyd to ostatnio moje drugie imię. Zapytałam się siebie czego najbardziej się wstydzę?

SIEBIE ! Tego, że nie jestem wystarczająco mądra, dobra, że nie pasuję, że nie jetem ciekawa, fajna, ładna, że powinnam więcej, szybciej, dokładniej, śmieszniej, mocniej. Boję się, że się wyda.

Ten nawiedzający głos: za mało wiesz, ośmieszyłaś się, co za durna odpowiedź, no litości, czemu ty musisz cały czas gadać i to tak bez sensu …

Nigdy wcześniej tak o sobie nie myślałam, a może nie tak często. Nigdy tak źle sie nie traktowałam. Uczucie bycia niewystarczająco człowiekiem pojawia się często, w bardzo błahych sytuacjach. Katuje się za mini błędy, częściej czuję się gorsza od innych, wszyscy są jacyś fajniejsi, bardziej kompetentni, mądrzejsi, wartościowsi, odważniejsi. Ja jestem uszkodzona, i zaraz wszyscy sie dowiedzą.

Rzadko udaje mi się te mysli zatrzymać. STOP. Przecież dużo rzeczy mi wyszło. Nie umiem się docenić, być z tego dumna… ciągle niewystarczająco.

Każdy człowiek podobno wstydzi sie trzech rzeczy: że za mało wie, ze nie jest wystarczająco ładny, że jest nie dobrze radzi sobie w życiu.

W mojej głowie częściej pojawia się myśl, że mi się te sukcesy fuksem udały. Ostatnio większość czasu mam do siebie pretensje: że inni są mądrzejsi, ładniejsi, zaradniejsi, że jestem głupia, że brzydka, że nie zasługuję, że nie pasuje; głupia bo miałam nadzieję; głupia bo oszukuje siebie; głupia bo nie pracuje; głupia bo coraz wolniej czytam; głupia bo krzyczę na obcych jak jestem zła; głupia bo nie umiem zapamiętać hoerfografi; głupia bo dałam sie tak zmanipulować; głupia bo jeden mail zajmuje za dużo czasu; głupia bo leże i nie umiem wstać, głupia bo myśleć o niczym; głupia bo jestem dnam; głupia bo nie chcę życ. Staram się uciekać od tego, nie zawsze sie udaje.

Mama w szkole pytała „Dostałaś 4+, a co dostała Ania?”. Ania była najlepszą uczennicą, taką sumienną. Ja byłam najlepszą uczennicą taką co szybko łapie, ale nie za duzo robi w domu. Kochali mnie matematycy, fizycy i oczywiście cała kadra wf-istów. Polonistka lubiła jak piszę.

Dziś wszędzie znajdę takie Anie Owczarek. Nie mam pretensji do Mamy. Rodzice dali mi to co na tamtą chwilę uważali za najlepsze, nie wiedzili wtedy, ze cola to zło, a Ania Owczarek bedzie się za mną ciągnąć latami.

Nie potrafię uciszyć tego głosu, zlikwidowć porównania do „Ani”. Nie było tak zawsze, a może było ale w mniejszym stopniu.

Kiedyś byłam bardzo odważna i stanowcza. Lubiłam sie taką. Lubię, to że nikt nie jest w stanie zmienić czy zachwiać moim światem, wtedy czuje się silna. Dziś łatwo mnie rozmasować z każdej decyzji, poglondów, wystarczy mała krytyka, a ja już wątpię.

Intuicja nigdy mnie nie zawiodła, ale nie umiem jej słuchać. Łatwo mnie rozzłościć. Nie umiem ukrywać emocji. Złość jest skierowania najczęściej do mnie, napierdalam w siebie… w innych rzadziej. Dlaczego do tego dopuściłam, dlaczego nie zareagowałam, co ja powiedziałam, po co się w ogle odzywałam. Czuję złość i trudno mi się złożyć potem w całość.

Wstyd mi, bo boję się ludzkich reakcji a jednocześnie tak bardzo potrzebuje tych pozytywnych by nakarmić głodne ego.

Chcę decydować o sobie, mieć stanowcze postanowienie, wiedziec czego chcę. Iści po to. Chcę iść po swojemu a nie oczekiwać co przyniesie życie.

Chcę odzyskać swoją siłę, bo ja lubię być silna fizycznie i psychicznie.

Share your thoughts