WRACAM

Rok zaczął się zaskakująco dobrze. Byłam na 4 dobrych randkach. Wyszłam ze strefy bezpiecznej. Każda randka była dobra. Nie chcieliśmy się rozstać, trwała serio długo 5-7h. Każdy z panów był interesujący i mną zainteresowany. Uff, bo ja nie czuję się ostatnio w akceptacji siebie dobra.

Dwóch miało dzieci. Kochajacy ojcowie, po rozstaniu. Każdy chodzi na terapie. Welcome in 2025 r. Najbardziej pasuje mi Tatusiek. Bardzo interesujący, dobry. Do mojego starego schematu idealny: jeden tydzień ma dzieci, drugi spedza ze mną. Nie oczekuje, ze kazdą chwilę bedziemy razem. Mój schemat idealny to być z kimś na pół gwizdka. Coś najlepiej lekkiego, przyjemnego, z dużym szcunkiem, najlepiej bez nazywania związkiem, bo to dusi. Nie przedstawianie go rodzinie i znajomym. Jest tylko nasz czas i mój czas z przyjaciółmi i rodziną. Dwa życia. Ja nadal wolna i czasem bawiąca się w związek. Taki nawyk mi sie wypracował.

Ale, ale nie po to poszłam na terapię, aby teraz iść starymi ścieżkami. Już prawie wchodziłam w związek „leciutki” z Tatuśkiem. Czuły, fajny, ciepły lubię z nim być. I poszłam na spotkanie z D. Był spięty, cichy, dziwny, ale jakoś ciekawy. Umówiliśmy się raz jeszcze, potem jeszcze raz i jeszcze raz. I ZOSTAŁ, od razu na 4 dni. Po pierwszym lockdownie wyszedł na prowadzenie. Chcę związku i już. Chcę kochać i być kochana. Chcę wspierać i być wspierana. Chcę mieć ulubioną męską osobę przy sobie.

D jest dobrym człowiekiem. Lubię z nim być i rozmawiać. Przytula wspaniale, jak modelina oplata mnie z każdej strony. Zachowujemy się jak nastolatki non stop przytulamy i całujemy. Piekne to jest. Polubiłam przy nim całowanie:) Jest czuły. Fizyczność jest niesamowita, wróciły stare niezwykłe rzeczy. Dziekuję! Dbamy o nas! Pysznie gotuje, on obiady, ja śniadania, no i ja zmywam. Nie męczę się w kuchni z nim. Spędzamy ze sobą masę czasu, oboje możemy sobie na to pozwolić. Zamykamy się na nasze 4-5 dniowe lockdowny raz w tygodniu i tak spędzamy ze sobą intensywnie 100-120 godzin w tygodniu. Nie możemy sie oderwać, nie pracujemy, jesteśmy caly czas na wakacyjnym haju. Poznajemy się turbo szybko.

Nowe uczucie, które we mnie dojrzewa, to tęsknota. Taka prawdziwa, ciepła, miękka tęsknota za nim. Trudno mi jeszcze mówić głośno, że mam partnera — jakby to słowo nie nadążało za tym, co naprawdę nas łączy. Spędzamy razem mnóstwo czasu, a jednak gdy znika na 2 dni z mojego zasięgu dotyku i przytulania, coś we mnie się cofa, oddala. Potrzebuję chwili, by znów w pełni wejść w tę bliskość — niezwykłą, magnetyczną.

Odkrywam siebie na nowo — i uczę się nie uciekać.

Byliśmy razem na feriach, dwa tygodnie za miastem, w pięknym domu mojej przyjaciółki. Czas sie zatrzymał. Długie kąpiele w wannie, wspólne gotowanie, dużo śmiechu… i seks. Dużo, namiętnie, pięknie — tak, że świat poza nami właściwie nie istniał.

On robi te małe gesty, które mnie wzruszają. Raz miałam ochotę na rosół — po prostu wspomniałam — a on go ugotował i wysłał mi taksówką, bo akurat byliśmy osobno. Nie dlatego, że musiał. Tylko dlatego, że chciał.

Często wychodzimy razem: teatr, opera (po niemiecku), klub komediowy, tańce… I mamy tę wspólną supermoc — potrafimy zamienić kiepski wieczór w coś wyjątkowego.

Jest nam razem dobrze. Bardzo dobrze. I choć uczę się siebie w tej bliskości, to czuję, że warto. Że chcę.

Co ważne zaczynam myśleć o pracy i życiu. Mózg zaczyna kombinować.

Panie i Panowie WRACAM !!!!!

Share your thoughts