Terapia grupowa tydz. 6 – REZYGNACJA

Coraz gorzej się czuję. Idę mocno w dół. To kolejny weekend kiedy główną moją czynnością jest płacz i leżenie w piżamie. Zaniedbuje ciało. Nie dotarłam znowu na jogę. Do trzymania się na powierzchni ja zawsze potrzebuję sportu. Ja zdrowieje przez sport. Joga to najniższa forma aktywności dla mnie, znowu nie umiem przekonać ciała. Nie wymagam od siebie dużo. Pierwszy raz jest mi siebie szkoda. Zanikam. Zamykam się w domu. Unikam ludzi. Zalegam w łóżku. Z dnia na dzień jestem bardziej zrezygnowana. I niby wiem, że to jest etap terapii, ale zrobiło sie dla mnie za cieżko, babram sie w przeszłość, której nie chciałam znać. Nie umiem wyjść. Dla mnie robi się niebezpiecznie.

Rozdrapałam stare rzeczy i nie wierzę, że powiedzenie ich głośno do 15 osób mi pomoże.

Przyszłam tu, aby pracować nad przyszłością, odzyskać odwagę i pewność siebie, chęć życia, pozbyć sie myśli rezygnacyjnych, a ja wykopałam nagle stare rzeczy i sie w nich topie. Chciałam tylko, żeby zaczęło mi się chcieć tu być na świecie.

Obecnie żałuję, że podjełam się terapii grupowej. Nie czuję, że może mi coś korzystnego dać. Chciałabym czuć inaczej, nie umiem. Moje ciało na te petary z przeszłości reaguje źle, cera mi poszarzała, mam wysypkę, robi mi się opryszczka za opryszczką. Jem w miarę ok, suplementuje sie znacznie regularniej, lepiej śpię. Ciało ma kryzys.

Otwarte mówienie o swoich problemach przy innych osobach/ grupie jest dla mnie mega trudne. Jestem lepsza w kontaktach 1:1 czy 1:3. Mówienie do 15 osób, o tym czego się wstydzę, co jest dla mnie uwłaczające wymaga mojej odwagi. Zauważyłam też, że gubię częściej wątki.

Nie widzę sensu, ze opowieść na głos ma mnie uzdrowić. Odważę się, pierdolę jak wyjdzie źle. Spróbuję !!!

Jestem serio bardzo zmęczona przypominaniem sobie hitów z przeszłości.

Share your thoughts