Terapia grupowa tydz. 1 i 2 – NADZIEJE

Już są wszyscy. Każdy z innej bajki. 13 osób od 26 do 64 r.ż. 5 mężczyzn i 6 kobiet.

Bardzo bałam sie grupy/ludzi. Patrząc na poprzednią byłam przerażona. Zapytałam lekarza czy mogę zrezygnować w każdej chwili – ufff mogę. W tej grupie obok są osoby, z którymi ciężko mi wytrzymać w jednym pomieszczeniu. Jedna zabiera całą energię w pokoju i daje taką której nie lubię. Druga mówi agresywnie wszytko, jakby sie z kimś kłóciła. Tak pewnie miała i ma w domu, nie jej wina. Z największymi pokładami cierpliwości nie dałam rady być w terapii grupowej jesli ktoś tak na mnie działa. Mam tu myśleć o sobie. U nas pewnie będą problemy personalno -poglądowe, ale nikt mnie na dzień dobry nie drażni:)

Mam osoby w różnym stanie, w reemisji, prosto z oddziału zamkniętego, z kolejnymi epizodami, z pierwszym epizodem depresji, alkoholicy, narkomani, z fibromialgią, nerwicą lękową, ADHD, dwubiegunówka i rakiem. Matko mix mołotowa. Brzmi okrutnie, ale są fajnymi! Niektórzy bliżej swoich emocji, inni nie rozumieją jeszcze, że nie jesteśmy tu aby opowiadać o naszych osiągnieciach życiowych i liczyć na poklask.

Co jest niezwykłym luksusem mam psychiatrę, który ściśle pracuje z psychologami. To nie spotykane. Codziennie mają spotkanie podsumowujące dzień i pacjentów. Personel jest dostępny i zaangażowany. Czuję sie jak w dobrej prywatnej klinice, tylko budynek państwowy.

Patrzę na terapię z dużą nadzieją. Znak to, że jestem i lubię być tam przed czasem. Ja, królowa spóźniania??? Odkrywam, że to miłe dać sobie taki spokój rano. Siedzę na krawężniku, nasłoneczniam się, słucham muzyki i piję gorącą kawę z mojego różowego termosu. Sama za siebie trzymam kciuki.

Share your thoughts