Dlaczego my kobiety kwestionujemy naszą wartość tym czy podobamy się mężczyznom?

Wierzymy w tą opowieść, że jakość kobiety jest definiowana jej atrakcyjnością seksualna i tym ilu mężczyzn jest nią zainteresowanych. Ładują nam to do głowy od dziecka przez kulturę, rodzinę, w szkole, teraz w social media, znajomi i całe otoczenie. To są bzdury, które wpływają na samoocenę kobiety. Za tym jest zero racjonalnych argumentów. Po prostu trzeba z kimś być. Nawet jak ta relacja ciągnie nas w dół. Trwanie w związku, w którym ktoś nieustannie i z premedytacją nas krzywdzi, wydaje sie niedorzeczne i głupie, ale absurdalnie społecznie lepsze od bycia szczęśliwym. WTF.

Przeświadczenie, że jakość kobiety zależy od tego czy ktoś chce z nią być czy sypiać. To jest qurwa dopiero bardzo grube!

My same kobiety mamy to tak mocno zakorzenione. Przecież jakość nikogo nie powinna zależeć od tego czy ktoś chce go przelecieć. Ile razy słyszałam o kobiecie bardzo mądrej, robiącej co lubi, realizującej się w karierze, spełniającej swoje pasje i marzenia, że szkoda jej bo nie ułożyła sobie życia – czytaj nie ma faceta i dzieci. Że coś z nią na pewno nie tak. Że biedna, bo jej nie wyszło. Że na pewno jest jej źle i tylko udaje taką szczesliwą …. O ironio mówią to do mnie o mnie. A ja uważam, że wszytko mi wyszło. Buduje sobie życie jakie chce, z klocków które aktualnie mam, te złe wyrzucam. Moje życie daje mi szczęście. Bo co mi nie wyszło? Mąż tyran, bycie poniżaną, utrzymanką, sprzątaczką, praczką, kucharką, opiekunką, ogarniaczką z pierścionkiem na palu?

Codziennie mierzę sie tymi mitami. Przez społeczną presją czasem przez nanosekundę myślę, ze facet da mi więcej szczęscia, ze go potrzebuję, ale potem się szczypie! Ja nie randkuje z sukcesem. Mam wysokie standardy. Dziś nie wpuszczę kogoś nowego do swojego życia jeśli nie idzie za tym poprawa jakości mojego obecnego życia. Na dziś ulepiłam sobie fajne życie i serio cieżko doskoczyć. Dziś wchodzę w relację (czy z kobieta czy mężczyzną) tylko partnerskie.

Ten mit, ze związek ma dac nam szczeście. Związek nie daje kobiecie szczęścia. Jestem sama, ale to nie tworzy mnie gorszą kobietą. Nawet z tą świadomością ta ocena społeczna często boli.

Zakochanie jest fantastycznie. To legalny haj, narkotyk za darmo, uwielbiam go. W tym czasie ludzie robią sobie dzieci i jak haj mija to okazuje sie ze w podstawowych rzeczach się nie dogadujemy. I jest dramat, w którym żyją bo tak wypada.

Kobiety są nieprawdopodobnie ściśnieniowane żeby być w związku. Nie ma w tym nic dobrego. Same badania mówią, że mężczyźni w związku żyją o 6 lat dłużej, a kobiety które są w związkach żyją krócej i chorują. Kobiety nadprogramowo poświecają sie w imię związku i ten związek najczęściej jest zły. Wkład w kazdy związek powinien być 50/50 partnerski.

Nie doceniamy naszych relacji z kobietami. A są wspaniałe. Na dnie jest przekonanie, że relacje z kobietami są mniej warte. I same sobie to robimy, bo wierzymy że więzi z kobietami są niżej niż posiadanie samca. Qurwa my same uważamy sie za gorsze. I to jest chore !

Moje najlepsze relacje są z kobietami. Szczere. Głębokie. Wspierające. Oparte na szacunku i uczuciu. Dbamy o siebie wzajemnie. Dlaczego są niżej niż relacje damsko- męskie?

Bycie w nie dość dobrym związku jest NIE dla mnie. Świadomie wybieram bycie sama, a raczej w relacjach z moimi przyjaciółmi. Związek kosztuje nieprawdopodobnie dużo energii i pracy także ten przyjacielski.

Bycie z kimś stawiamy ponad szacunek do samej siebie. My naprawdę wierzym, że będziemy bezwartościowe jak ktoś nie będzie z nami sypiał. To obsesja. Żyjemy w świecie gdzie łatwiej o sex niz o relacje i dobrą rozmowę. Znam kobiety, które mają tą obsesję. Chwalą się kolejnymi zaliczonymi facetami, bo to ma podnieść ich wartość w sowich i innych oczach. Nie wspominając jednak jak bolało gdy kolejny raz on nie zadzwonił, jak cierpią po każdym.

Bycie w parze jest fajne, ale bycie zadowolą kobieta jest cenniejsze!

Share your thoughts